Ciemno. W powietrzu wilgoć. W Rysach potok huczy
staw uderza o brzegi, bulgota i pluszcze;
wiatr błądzi przez nadwodne, puste, głuche puszcze
i gwiżdżąc po upłazach i turniach się włóczy.
W ciemni blask czasem zalśni metaliczny, kruczy
na wodzie, którą lekki wiatr marszczy i muszcze;
zaczernią się na brzegu kosodrzewu kuszcze
lub skała się w cień blady, posępny obłóczy.
…. Pod Rysami, K. Przerwa – Tetmajer
Trasa: Palenica Białczańska – Dolina Białki – Dolina Rybiego Potoku – Czarny Staw – Rysy – Czarny Staw – Morskie Oko – Palenica Białczańska.
Długość trasy 26 km, czas przejścia 12 godzin.
Bardzo długa ale niezbyt trudna trasa, jedynie pod samym szczytem kilka niebezpiecznych miejsc zabezpieczonych łańcuchami. Jednak na wejście powinni decydować się doświadczeni turyści, przygotowani kondycyjnie i właściwie wyposażeni, bo nagła zmiana warunków atmosferycznych, silny wiatr, czy śnieg i lód w lecie to normalność. W letnie dni, szczególnie w weekendy, szlak bywa zatłoczony. Trudy wspinaczki wynagrodzą naprawdę fantastyczne widoki.
Rysy prężą się dumnie w zachodniej części Tatr Wysokich, pomiędzy dolinami Rybiego Potoku na północy, Ciężką na wschodzie i Żabich Stawów na południu. O Rysach przyjęło się mówić jak o najwyższym polskim szczycie, ale na masyw składają się trzy wierzchołki. Najwyższy (2503) i najniższy (2473) znajdują się po stronie słowackiej, a przez średniej wysokości (2499) przebiega granica polsko – słowacka i ten wierzchołek jest najwyższym punktem w polskiej części Tatr. Centralnie położone Rysy są doskonałym punktem widokowym na Tatry Wysokie i część Tatr Zachodnich. Ze względu na wspaniałą panoramę, Rysy są jednym z najczęściej odwiedzanych tatrzańskich szczytów.
Wędrówkę rozpoczynam w sobotni wrześniowy poranek na parkingu w Palenicy Białczańskiej. O godzinie 6.30 już spora część parkingu zajęta, a przy wejściu na teren parku kłębi się znaczny tłumek. Po kwadransie czekania w kolejce, kupuję bilet wstępu do parku i maszeruję asfaltową drogą prowadzącą do Morskiego Oka. Po prawej stronie trasy widoczność ograniczają zbocza porośnięte gęstym lasem. Po lewej, w dole między drzewami, przebłyskuje potok Białka, a za nim piętrzą się szczyty słowackich Tatr Wysokich. Po kilkuset metrach przekraczam mostek na Waksmundzkim Potoku i skrzyżowanie z dojazdówką do schroniska w Roztoce. Po kolejnych kilkudziesięciu metrach skręcam w lewo i idę jednostajnie wznoszącą się drogą w świerkowym lesie. Mijam po prawej stronie wejście na czerwony szlak prowadzący przez Polanę Waksmundzką, a kawałek dalej zabudowania TPN. Za łukiem drogi skręcającej w lewo dochodzę do mostu nad potokiem Roztoka. Jest to jednocześnie punkt widokowy na środkowy wodospad Wodogrzmotów Mickiewicza. Tu chwilka odpoczynku, łyk wody i idę dalej. Tuż za mostem mijam skrzyżowanie z zielonym szlakiem prowadzącym od Schroniska w Roztoce do Doliny Pięciu Stawów. Trasa wiedzie dosyć wysoko nad dnem Doliny Białki, w gęstym świerkowym lesie. Po około dwóch kilometrach droga asfaltowa pokonuje spiętrzenie Doliny Rybiego Potoku kilkoma długimi serpentynami. Natomiast czerwony szlak odbija od drogi w prawo i prowadzi stromym kamiennym chodnikiem ścinającym zakręty drogi. Po pokonaniu stromego odcinka doliny szlak czerwony ponownie łączy się z drogą. W tym miejscu zaczynają się odsłaniać ładne widoki na grzbiet Siedmiu Granatów i majestatyczne Mięguszowieckie Szczyty. Po kilkuset metrach dochodzę do sporej polany Włosienica (1315 m), przechodzę obok obiektów gastronomicznych z lat siedemdziesiątych i wchodzę do lasu. Mijam bezleśne zbocze i docieram do skrzyżowania z niebieskim szlakiem wiodącym z Doliny Pięciu Stawów. Z lewej strony drogi odsłaniają się niewielkie Rybie Stawki i Żabie Oka. Po około stu metrach dochodzę do niewielkiego placyku przy budynku starego schroniska i po kilkudziesięciu kolejnych krokach zatrzymuję się przy schronisku nad Morskim Okiem. Kamiennymi schodami schodzę nad brzeg jeziora, gdzie postanawiam odpocząć kilkanaście minut. Słońce właśnie wychyliło się znad Siedmiu Granatów i rozświetliło dolinę. Błękit nieba pięknie odbijał się w tafli Morskiego Oka. Zerkam na aplikację Endomondo, 7 km w 1 godzinę i 42 minuty, całkiem nieźle, 40 minut zaoszczędzone.
Po odpoczynku ruszam zgodnie z czerwonymi znakami szlakiem w kierunku wschodnim. Przechodzę przez mostek nad wypływającym z jeziora Rybim Potokiem. Maszeruję szeroką i wygodną ścieżką wzdłuż wschodniego brzegu Morskiego Oka. Szlak łagodnie pnie się w górę w wysokopiennym lesie, porastającym zbocze opadające do jeziora. Po minięciu niewielkiej polanki z głazem i kapliczką na drzewie, ścieżka zaczyna łagodnie obniżać się w kierunku tafli stawu. Teraz wąskim kamiennym chodnikiem wśród kosodrzewiny dochodzę do potoku spływającego z Czarnego Stawu, który przekraczam po ułożonych kamieniach. Tuż za potokiem, na skraju Wielkiego Piargu, skręcam w lewo i rozpoczynam dosyć strome podejście. Od czasu do czasu zatrzymuję się na skalnych półkach i podziwiam piękną panoramę Morskiego Oka otoczonego zielenią świerkowego lasu. Po dwudziestu minutach zatrzymuję się na kamieniach w pobliżu żelaznego krzyża, nad Czarnym Stawem pod Rysami. Czas na kolejną przerwę, siadam wygodnie i konsumując kanapki podziwiam widoki. A krajobraz jest imponujący, słońce wychylające się zza Niżnych Rysów nadaje, zazwyczaj czarnej tafli wody, morski kolor. Staw wygląda jak szmaragdowe oczko zatopione w głębokim oczodole piargów, opadających z okalających stromych grani.
Przekraczam miejsce, gdzie wypływa potok i Czarny Staw obchodzę wzdłuż brzegu z lewej strony. Po dotarciu prawie że na przeciwległy brzeg ścieżka odbija od stawu i zaczyna ostro piąć się w górę. Nic dziwnego, bo na stosunkowo krótkim odcinku jest do pokonania prawie tysiąc metrów różnicy wysokości, a średnie nachylenie szlaku wynosi trzydzieści stopni. Rozpoczynam mozolne i wytężone podejście po kamiennych płytach. Zatrzymuję się na chwilę na charakterystycznym głazie. Monumentalnie prezentuje się Kazalnica (2159), w dole pobłyskuje woda obydwu stawów, które wcześniej obchodziłem i rozpościera się widok na fragment Doliny Rybiego Potoku. Teraz podchodzę ścieżką wiodącą środkiem wąskiego i stromego piargu. Tu należy zachować ostrożność, gdyż co rusz z góry staczają się kamienie strącane przez turystów. Przy dużym natężeniu ruchu turystycznego, ostrzegający okrzyk – UWAGA KAMIEŃ – często odbija się echem od skalistych ścian. Wychodzę na rozległy, piarżysto – trawiasty płaskowyż, zwany Bulą pod Rysami (2054). Podchodzę na jej skraj, trzystumetrowa ściana, pionowo opadająca ku Czarnemu Stawowi, robi wrażenie. Ma się poczucie, że Kazalnica po lewej a Niżne Rysy po prawej stronie, są na wyciągnięcie ręki. Odsłania się ładna panorama Doliny Rybiego Potoku. Ponieważ został mi ostatni etap więc tu też, tak jak wielu turystów, robię postój. W końcu mam już za sobą 12 km pod górkę i 4 godziny marszu.
Po kwadransie zbieram się w dalszą drogę, zerkam w górę na ścieżkę wijącą się w kierunku Rysów. W normalnych warunkach pokonanie jej zajmuje około godziny, niestety dziś jest zatłoczona i już wiem że czas się wydłuży. Ruszam po stromych płytach skalnych widocznego żebra, oddzielającego ciągnący się pod graniczną granią skośny żleb od północno – zachodnich ścian Rysów. Miejsca najbardziej newralgiczne są ubezpieczone łańcuchami, których łączna długość na tym odcinku przekracza 300 metrów. W normalnych warunkach ubezpieczony odcinek pokonuje się bezproblemowo. W przypadku opadów robi się bardzo ślisko i konieczna jest rozwaga. Również schodzący nie ułatwiają podejścia bo ciężko się wyminąć i duża ostrożność jest też wskazana. Natomiast w sezonie letnim zatory powodowane nadmierną ilością turystów to już normalność, i tak było tym razem. Tuż przy samej grani biegnącej w kierunku Niżnych Rysów oczekiwanie na wejście zajęło około 50 minut. Przesuwając się wolniutko w kolejce w końcu staję na grani, zakończonej wąskim skalnym spłaszczeniem, z którego już tylko kilka kroków do szczytu. Przychodzi moja kolej, wchodzę na wąską i krótką skalną półkę, chwytam łańcuch i przechodzę na drugą stronę. Jest to najniebezpieczniejsze miejsce na szlaku, półeczka jest naprawdę wąska i mimo że krótka, to świadomość pięciuset metrowej przepaści niejednego turystę paraliżowała.
Wchodzę na szczyt graniczny (2499), widok zapiera dech w piersiach. Dookoła krawędzie ostrych grani i szczytów fantastycznie rysują się na tle błękitnego nieba, a strome ściany gwałtownie opadają w ciemne głębokie doliny. Całe Tatry Wysokie jak na dłoni. Na północy na pierwszym planie Niżne Rysy, za Doliną Rybiego Potoku Koszysta i Skrajny Wołoszyn, a za nimi Kotlina Zakopiańska i dalej widok aż po horyzont. Przy dobrej pogodzie ponoć można zobaczyć Kraków. Na północnym – wschodzie głębia Doliny Ciężkiej, Dolina Białej Wody, a w oddali niepozornie wyglądające Tatry Bielskie. Na wschodzie piętrzą się szczyty otaczające Dolinę Pięciu Stawów Spiskich: Łomnica, Durny Szczyt, Baranie Rogi, Lodowy Szczyt, Pośrednia Grań i Żółty Szczyt. Na południowym – wschodzie króluje Gerlach, na południu sąsiadka Rysów – Wysoka, za nią dwuwierzchołkowy szczyt Kończystej, a dalej panorama Obniżenia Liptowsko – Spiskiego. Na południowym – zachodzie w dole błyszczą się stawy w Dolinie Mięguszowieckiej, a za nią piętrzą ostre szczyty Wielkiego Soliska, Ostrej i Krywania. Na wschodzie za Granią Hrubego i Mięguszowieckich Szczytów zielenią się wierzchołki Tatr Zachodnich. Natomiast na północnym – zachodzie za Miedzianymi i Opalonymi Świnica, Kozi Wierch i Granaty wydają się takie malutkie.
Oczywiście nie omieszkałem przejść na wyższy wierzchołek Rysów, widoki podobne, potężniej rysują się zbocza sąsiednich szczytów Wysokiej i Ganka. Po prawie godzinie spędzonej na szczycie czas wracać. Droga powrotna wiedzie tą samą trasą. Wrześniowe dni są już krótkie. Mimo że szczyty są jeszcze jasno oświetlone, to nisko zawieszone słońce nie dociera już w doliny. Z każdym metrem niżej robi się coraz ciemniej. Po dojściu do Czarnego Stawu panowała szarówka, ale spotkałem jeszcze trzech turystów. Morskie Oko okrążałem praktycznie w zupełnych ciemnościach i natknąłem się jedynie na turystę samotnie sączącego piwo nad brzegiem. Prowadziło mnie, niczym gwiazda Betlejemska, światło Schroniska nad Morskim Okiem. Samo schronisko jasno oświetlone i zatłoczone. Na drodze do Palenicy, mimo ciemności panował jeszcze spory ruch, ale zdecydowanie w jednym kierunku – do parkingu…