…
Jak żyją Bieszczady.
Przyjeżdżaj zaraz, jeśliś jest na chodzie.
Rzuć politykę, panny i ballady.
Tutaj jesienią – jak w rajskim ogrodzie
Oprócz istnienia – nic cię nie obchodzi.
Przyjeżdżaj w Bieszczady.
… Jacek Kaczmarski
Trasa: Wetlina – Rabia Skała – Dziurkowiec – Płasza – Okrąglik – wieś Smerek – Wetlina.
Długość trasy do 30 km, czas przejścia około 12 godzin.
Bardzo długa i wymagająca naprawdę dobrej kondycji wędrówka pasmem granicznym. Trasa zróżnicowana terenowo i przyrodniczo. Prowadzi zarówno przez dzikie, odludne ostępy puszczy jak i grzbietami stanowiącymi polsko – słowacką granicę. Ze szczytów piękne i rozległe panoramy praktycznie we wszystkich kierunkach.
Październikowe dni są niestety krótkie. Zgodnie z kalendarzem w tym dniu wschód Słońca przewidywany był o godzinie 07.18, natomiast zachód już o 17.30, czyli dzień miał trwać zaledwie dziesięć godzin, więc musiałem się spieszyć. Wyszedłem przed świtem i maszerowałem przez Wetlinę główną szosą w kierunku Cisnej. Tuż za sklepem ABC, na słupach energetycznych po lewej stronie drogi, widoczne są oznaczenia żółtego szlaku, schodzącego z Przełęczy Orłowicza. Kierując się znakami przeszedłem Stare Sioło, przekroczyłem nowy most na Wetlinie i tuż za nim skręciłem w lewo w wąską asfaltową drogę. Droga pnie się w górę wśród rzadkich zabudowań. Wkrótce asfalt się kończy i dalej wędruję polną drogą wiodącą przez rozległą łąkę. Budzące się Słońce bardzo ładnie oświetliło grzbiety Smereka i Połoniny Wetlińskiej. Wkraczam do lasu i od razu rozpoczynam wspinaczkę z przeszkodami. Mianowicie, co kilka metrów zbudowano poprzecznie do ścieżki przepierzenia z bali. Wymagały dosyć wysokiego unoszenia nóg i były doskonałym treningiem mięśni brzucha. Ale nie wszystkim taki trening odpowiada, gdyż coraz wyraźniejsze stają się ścieżki omijające progi 😉 Po kilkudziesięciu metrach osiągam niewielki grzbiecik i ścieżka łagodnieje. Wkrótce wychodzę na niewielką polanę podszczytową, która odsłania się w kierunku północno wschodnim – na Smerek i Połoninę Wetlińską, oraz w kierunku zachodnim – na Fereczatę i Okrąglik. Idę dalej i staję na pierwszym ze szczytów, całkowicie zalesionym Jaworniku (1021 m). Tu znajduje się węzeł szlaków, żółty łączy się od strony wschodniej z zielonym, wiodącym również z Wetliny.
Maszeruję wciąż żółtym szlakiem. Ścieżka obniża się początkowo łagodnie, a po chwili stromo do niewielkiej przełęczy. Teraz pokonuję odcinek na zmianę nieznacznie opadającej i wznoszącej się ścieżki w bukowym lesie. Wkrótce rozpoczynam mozolne i uciążliwe wspinanie po zboczu. Buczyna rzednie i wychodzę na dosyć rozległą polanę porośniętą borówczyskami. Jestem na kolejnym szczycie – Paportna (1198 m). Stąd ładnie prezentuje się cel mojej wyprawy, długi i odkryty grzbiet Płaszy. Bardziej w prawo na pierwszym planie widać Fereczatę, a za nią rozległy masyw Jasła. Natomiast na północy dumnie pręży się Smerek i podłużna bryła Połoniny Wetlińskiej. Wchodzę do rzadkiego lasu i dosyć stromą ścieżką obniżam się do niewielkiego siodełka. Teraz dla odmiany wspinam się stromo po zboczu i po kilkunastu minutach wychodzę na główny szczyt Rabiej Skały (1199 m), tuż przy słupie z oznaczeniem szlaków. Tu kończy się żółty szlak, a wzdłuż pasa granicznego, ze wschodu na zachód biegną dwa kolejne: polski niebieski i słowacki czerwony. Z tym że oznaczenie szlaku niebieskiego jest na głównym, a czerwonego na niższym wierzchołku. Obydwa szczyty Rabiej są zakrzaczone i niewiele z nich widać, ale z polany szczytowej są ładne widoki na obie strony: polską i słowacką. Zgodnie z mapą czas podejścia z Wetliny wynosił 3.45, mnie zajęło to 2.15. Dobra godzina zaoszczędzona, więc zasłużyłem na snickers’a. Można chwilkę odpocząć, zjeść kanapę i wypić kubek gorącej czarnej herbaty. Siadłem na głównym szczycie i podziwiałem panoramę słowackich Bieszczadów. Zalesione szczyty jaśniały już w porannym słońcu, a w ocienionych dolinkach snuły się jeszcze leniwie białe gęste mgły.
Po odpoczynku ruszam dalej w kierunku zachodnim. Idę wyraźną ścieżką rozłożystym grzbietem wśród gęstej, skarłowaciałej i fantazyjnie powyginanej przez silne wiatry buczyny. Ścieżka łagodnie opada w kierunku niewielkiej przełęczy, którą przekraczam i zaczynam spokojnie podchodzić pod kolejne wypiętrzenie. Po 20 minutach zatrzymuję się na chwilę na kolejnym szczycie – Dziurkowcu (1189 m). Widok praktycznie dookólny, jedynie w kierunku południowym widoczność nieznacznie ograniczają drzewa. Bardzo ładnie prezentuje się Płasza i szlak do niej wiodący. Zaczynam schodzić odsłoniętym grzbietem i po 10 minutach jestem przy węźle szlaków. Czerwony i niebieski łączy się tu z zielonym dochodzącym z widocznej w dole słowackiej osady Runina. Jeżeli komuś zabraknie wody to kilkanaście metrów poniżej szlaku znajduje się źródełko. Maszeruję dalej ścieżką na przemian łagodnie wznoszącą się i opadającą. Wchodzę w obszar zalesiony, mijam po lewej kolejne źródełko i rozpoczynam podchodzenie po zboczu. Wychodzę z zadrzewionego obszaru na odkrytą polanę szczytową Płaszy. Po kilkudziesięciu metrach jestem w najwyższym punkcie Płaszy (1163 m). Odsłonięty długi szczyt pozwala cieszyć się dookólnymi panoramami. Na północy widoczne są polany szczytowe Okrąglika i Fereczaty, za nimi rozłożyste Jasło, a w oddali charakterystyczny Łopiennik. Na wschodzie piętrzy się Smerek, Połonina Wetlińska i przysadzista Rawka, a za nimi Połonina Caryńska i Tarnica. Na południu i zachodzie królują słowackie Bukowskie Wierchy oraz doskonale jest widoczny szlak którym szedłem: Paportna, Rabia Skała, Dziurkowiec. Tu robię dłuższy, w pełni zasłużony popas.
Po półgodzinnej przerwie ruszam dalej, przede mną dwie godziny wędrówki w stronę Okrąglika. Zaczynam schodzić ze szczytu na niewielką zalesioną przełączkę, po chwili znów w górę, pokonuję niewielki zalesiony szczyt i zaczynam ostrzej schodzić w dół. Mijam kolejne źródełko, pokonuję dwa łagodne wzniesienia: Szczawnik (1061 m) i Kurników Beskid (1037 m). Dochodzę do niewielkiej polany i zaczynam łagodnie wspinać się leśną ścieżką po zboczu Okrąglika. Wychodzę na rozległą podłużną polanę podszczytową i na jej drugim krańcu, nie dochodząc do samego szczytu, przy słupku 1/28 skręcam w prawo w czerwony szlak wiodący z Jasła na Smerek. Schodzę dosyć stromą ścieżką wśród rzadkich zarośli i po chwili zaczynam piąć się na zalesione wzgórze. Teraz wyraźnym leśnym duktem łagodnie i nieznacznie schodzę w dół na niewielką polankę i po dosyć stromym podejściu wśród borowin staję na polanie Fereczaty (1102 m). Na szczycie między zaroślami ślady okopów z ostatnich dwóch wojen, a z podszczytowej polany ładne widoki na grzbiety pasma granicznego. Szczególnie imponująco prezentuje się Jasło na zachodzie i Paportna na południowym wschodzie. Ze szczytu schodzę stromą leśną ścieżką, przekraczam stokówkę i dalej schodzę aż do asfaltowej drogi wiodącej wzdłuż potoku Smerek. Skręcam w lewo, idę nią ponad kilometr wśród rzadkich zabudowań i wychodzę na szosę 897, którą po godzinie docieram do centrum Wetliny, gdzie kończę wędrówkę. Trasę przewidzianą na dwanaście godzin pokonałem w niecałe dziesięć i zdążyłem zejść ze szlaku przed zachodem Słońca…
Panoramy
Szlak w październikowych barwach
Szlak w czerwcowych kolorach
Aż trudno uwierzyć, że to już siedem lat minęło od mojej ostatniej jesiennej wędrówki na Płaszę. Tym razem postanowiłem ten sam szlak przejść w czerwcu. Niby późna wiosna, a trwało upalne lato. Dzień przywitał się błękitnym niebem i słońcem w pełnym uśmiechu, a temperatura szybko rosła. Niestety, po wejściu na Rabią Skałę już wiedziałem, że tak ładnie się nie skończy. Od południa sunęły ciemne burzowe chmury, a powietrze traciło przejrzystość i można było zapomnieć o zdjęciach dalekich panoram. Mimo upału i dusznego powietrza szło mi się wyjątkowo lekko, trasę obliczoną na 12 godzin pokonałem według Endomondo w zaledwie 6 godzin i 10 minut. Udało się też strzelić kilkanaście fotek, a burza i deszcz na szczęście dopadły mnie już na dole, w Starym Siole.
Byłem – 16.VIII.2014. Czas przejścia: 6 godzin ale nogi myślałem, że mi odlecą. Pierwsza taka zwała od 15 lat łażenia. Może dlatego, że zrobiłem tą trasę w pierwszy dzień po przyjeździe. Nie polecam takich akcji, a sam szlak superoski
Tylko 6 godzin… niezły wyczyn, gratuluję kondycji 🙂