Witajcie, kochane góry,
O, witaj droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
… Jan Kasprowicz
Trasa: Smerek – Fereczata – Okrąglik – Jasło – Przysłup – Smerek.
Długość trasy około 18 km, czas przejścia do 7 godzin.
Atrakcyjna wędrówka na jeden z najładniejszych punktów widokowych w Bieszczadach. Trasa w miarę dobrze oznakowana. Jedynie na polanie przed Okrąglikiem należy uważać aby nie pójść dalej też czerwonym, ale słowackim szlakiem.
Wędrówkę zaczynam we wsi Smerek, gdzie na parkingu przy ośrodku wypoczynkowym Smerek Dolny zaparkowałem samochód. Obok znajduje się wiata przystanku autobusowego, za którą asfaltowa wąska droga pnie się pod górę. Idę tą właśnie drogą w dolinie potoku Niedźwiedzi, zgodnie z czerwonymi znakami szlaku. Wkrótce asfalt się kończy, droga gruntowa staję się płaska, miejscami błotnista i po kilkudziesięciu metrach skręca w lewo. Przecina niewielką łączkę i na skrzyżowaniu dróg polnych szlak czerwony zbacza w prawo. Maszeruję lekko pnąc się w górę. Po lewej stronie mijam miejsce dawnego cmentarza oraz cerkwi, wśród łąk oraz pojedynczych zabudowań docieram do granicy lasu. Przez cały czas za plecami towarzyszył mi widok masywu Smereka. W lesie idę pod górę błotnistą, świeżo wytrasowaną przez spychacz drogą. Przekraczam stokówkę i zaczynam mozolną wspinaczkę wyraźną leśną ścieżką pod szczyt Fereczatej (1102 m). Na szczycie między zaroślami ślady okopów z ostatnich dwóch wojen, a z podszczytowych polan ładne widoki na boczne grzbiety pasma granicznego. Szczególnie imponująco prezentuje się Jasło na zachodzie i Paportna na południowym wschodzie.
Ze szczytu schodzę dosyć stromą ścieżką wśród borowin na niewielkie siodełko, wchodzę do lasu i wyraźnym leśnym duktem wśród buków, łagodnie wspinam się w kierunku kolejnego wierzchołka. Wkrótce wychodzę na skraj podłużnej polany grzbietowej, na której widoczne są numerowane słupki graniczne. Dróżka doprowadza mnie do słupka oznaczonego 1/28, przy którym skręcam w prawo. Tu znika polskie oznaczenie szlaku czerwonego, pojawi się dopiero na Okrągliku. Biegną tędy dwa (czerwony i niebieski) szlaki słowackie z Przełęczy Nad Roztokami Górnymi w kierunku Rabiej Skały. Podążam za nimi i po około 15 minutach staję na Okrągliku (1101 m). Szczyt w większości zalesiony. Ładny widok jedynie na słowacką stronę: dolinę rzeki Cirochy i okoliczne wzgórza. Na szczycie dobre oznakowanie szlaków, na żółtej żerdzi oznaczenie kierunków tras słowackich, a na drzewie tabliczki wskazujące kierunki polskiego czerwonego szlaku. Zgodnie ze znakami maszeruję łagodną leśną ścieżką, po obu jej stronach liczne ślady umocnień obronnych z pierwszej wojny światowej.
Wychodzę z lasu i dróżką wśród borówek podchodzę łagodnie na rozległy grzbiet Jasła (1153 m). Szlak wiedzie skrajem szczytowej połoniny w kierunku Małego Jasła i Cisnej. Skręcam w prawo i idąc, stopniowo zarastającą połoniną, dochodzę do punktu geodezyjnego. Z wierzchołka rozciąga się przepiękna dookólna panorama, widać wszystkie pasma polskiej części Bieszczadów. Na północy wyróżniają się Łopiennik i masyw Falowej. Na wschodzie układają się kolejno: Smerek, Połonina Wetlińska, Połonina Caryńska, a za nią wychyla się charakterystyczne siodło Tarnicy. W kierunku południowo wschodnim widać łańcuch graniczny, w którym można rozróżnić wszystkie szczyty od Płaszy po Wielką Rawkę. Na południu i południowym zachodzie widoczne są słowackie pasma. Natomiast na zachodzie dominują Rosocha, Hyrlata i Berdo, a na północnym zachodzie potężny wał Wysokiego Działu.
Za geodezyjnym trójnogiem odnajduję ścieżkę bez oznaczeń i zaczynam schodzić połoniną w kierunku północno wschodnim. Tuż przed wejściem do lasu, na słabo widocznym rozwidleniu ścieżek idę w lewo. Patrząc na mapę ścieżka w prawo też doprowadzi do Przysłupu, ale dłużej i bardziej kręto. Wstępuję do lasu i wśród buczyny schodzę stromo w dół. Tu też niestety jestem zmuszony pewien odcinek pokonać świeżo wykarczowanym duktem, czyli taplam się w błotnistej mazi. Na szczęście po chwili docieram do stokówki, którą przekraczam i po kwadransie wychodzę z lasu na łąki osady Przysłup. Wyraźną dróżką przecinającą łąkę, za ogrodzeniem domu gościnnego Fereczata, docieram do dużego parkingu. Można zjeść smacznego pstrąga w znajdującej się tu smażalni, lub coś bardziej wykwintnego w karczmie. Tym razem skorzystałem z karczmy i spróbowałem „pticu na paticu”, czyli szaszłyk z kurczaka. Po posiłku ruszam dalej, bo przecież samochód pozostawiłem na parkingu w Smereku. Pozostało mi do przejścia około pięciu kilometrów, czyli 1,5 godziny marszu asfaltową drogą nr 897…
Panoramy
Na szlaku
Jasło rowerem.
Trasa: Cisna – Mochnaczka – Worwosoka – Małe Jasło – Jasło – Przysłup – Cisna.
Długość trasy 27 km, czas przejścia do 4 godzin.
Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc po udanej jeździe pasmem granicznym przez Czerenin, Stryb i Rypi Wierch, postanowiłem wspiąć się z rowerem nieco wyżej. Kwaterując w Cisnej czerwony szlak zapraszał na Jasło, tym bardziej że kilkakrotnie nim wędrowałem i wydawał się łatwy dla roweru. Zdecydowałem się powtórzyć pieszą trasę na Małe Jasło.
Ruszyłem tradycyjnie drogą do przystanku kolejki wąskotorowej, następnie wydeptaną dróżką tuż przy torach przejechałem wiadukt nad Solinką i skręciłem w oznakowaną ścieżkę do lasu. Nowe żółto-białe oznaczenia pojawiające się obok czerwonych znaków szlaku były pewnym zaskoczeniem, ale uznałem że ścieżka dydaktyczna „Nad sztolnią” jest uatrakcyjnieniem trasy na Jasło. I nawet specjalnie się nie przejąłem gdy nagle szlak odbijał w górę w lewo. Przecież zmiana przebiegu tras, z takich czy innych przyczyn, nie należy do rzadkości. Skupiony na manewrowaniu rowerem po krętych, wyboistych i pokrytych gęstym kobiercem mokrych liści ścieżkach nie zauważyłem, że zniknęły znaki czerwone. Po chwili przeciąłem stokówkę i dalej dziarsko wspinałem się po zalesionym zboczu, by po 30 minutach od wyjazdu z kwatery zatrzymać się przy wieży widokowej. Z wieży widok ograniczony do kierunku południowo – wschodniego. Na pierwszym planie głęboka dolina z osadami Krzywe i Strzebowiska, dalej pasmo połonin aż po Tarnicę. Niestety, w pogodny dzień słońce skutecznie ograniczy widok. Najbardziej zdziwiło mnie Jasło po prawej stronie. Przecież zgodnie z oznaczeniem czerwonego szlaku całe pasmo powinno być przede mną a nie z boku. Zaniepokojony włączyłem lokalizację i z wielkim zdziwieniem odkryłem że znajduję się na wschód od szlaku, na Mochnaczce (777). Uruchomiłem wujka Google i okazało się, że na ten szczyt zostały świeżo wytyczone dwie trasy. Pierwsza przyrodniczo – historyczna „Nad sztolnią”, którą wjechałem i druga spacerowa „Jeleni skok”. Tak więc dzięki własnej nieuwadze niechcący wydłużyłem sobie trasę. Nie pozostało nic innego jak zawrócić, co też po krótkim odpoczynku uczyniłem.
Zjechałem do stokówki, skręciłem w lewo i po około dwóch kilometrach zacząłem podjazd czerwonym szlakiem. Podjazd to może za duże słowo, bo podejście do pierwszego szczytu jest bardzo strome i rower więcej prowadziłem niż jechałem. Ale już od Rożków (943) do samego Jasła (1153) jazda odbywała się bez większych utrudnień. Z roweru schodziłem tylko w celu ominięcia wiatrołomów, ostrych kamieni, krótkich stromych podjazdów pokrytych liśćmi, odpoczynków na Małym Jaśle i Jaśle oraz fotek. Pogoda była ładna, widoczność dobra to i ręka chętnie sięgała po aparat, bo przecież krajobrazy są tam urzekające. Zjazd z Jasła ścieżką w kierunku Strzebowisk to niezły sprawdzian hamulców, zdały egzamin. To również kwadrans szaleńczej jazdy dwukilometrową ścieżką, o różnicy wysokości około trzystu metrów i tylko jedna wywrotka.
Stokówka, którą tak przeklinałem za monotonię wracając nią piechotą kiedyś tam, tym razem pokazała swoje plusy. Nachylenie niwelujące dwustumetrową różnicę wysokości powodowało, że rower sam nabierał prędkości, która chwilami dochodziła do 60 km/h. Co pozwoliło ośmiokilometrowy odcinek pokonać w zaledwie kwadrans. Ale nie obyło się bez niebezpiecznych zdarzeń. Zbyt szybkie wejście w jeden z licznych łuków o mało nie zakończyło się zjazdem w przepaść. Mijanie z busem na mostku mogło również skończyć się nieszczęśliwie. Tylko dzięki przytomności kierowcy, który „przytulił” auto do balustrady też się zmieściłem. W innym przypadku prawdopodobnie sprawdziłbym mu poziom płynu chłodzącego i to bez odkręcania korka. A tuż przed samą Cisną, na tzw. Zamościu musiałem rozpędzić grupę „Januszy i Grażyn”, którzy maszerując tyralierą blokowali całą stokówkę. I tak po kilku godzinach urozmaiconej i nie pozbawionej atrakcji jazdy dotarłem do miejsca startu.
A co sądzisz o zejściu do Cisnej a nie do Przysłupia?
Oczywiście że można, ale musisz pamiętać że trzeba wrócić 🙂